Normalnie raczej rzadko tu piszę, ale tak jakoś stwierdziłem, że to co się zdarzyło wczoraj wymaga zapisania...
Nie wiem na ile ktokolwiek w to wierzy, na ile jest to poprawne, a na ile są to tylko moje wyobrażenia, ale każdy człowiek ma swego rodzaju moc... Tak, taką trochę podobną do Jedi z Gwiezdnych Wojen... Każdy człowiek też tej mocy, świadomie lub nie, używa, nazywając to szczęściem, odpornością psychiczną, adrenaliną, itp... Używana, moc maleje z czasem, zwyczajnie zużywając się... Wtedy mówimy że jesteśmy zmęczeni, a najchętniej poszlibyśmy spać... Ta moc też z czasem się regeneruje, żebyśmy kiedyś po prostu nie wypruli się z całej...
I tu pojawia się problem... U różnych ludzi ta moc regeneruje się w różnym tempie. U niektórych starcza jej na cały dzień, u niektórych na trzy dni pod rząd, a niektórzy nie wstają z łóżka w ogóle bo im się nie chce...
Ale co zrobić jeśli twoja moc regeneruje się z szybkością zajebanej elektrowni atomowej, kiedy przeciętny człowiek dysponuje bateriami do latarki??
Jak by nie patrzeć trochę się przestraszyłem...
Tyle w tej kwestii zanim ktoś zacznie dzwonić po karetkę do wariatkowa...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz